piątek, 31 maja 2013

Ameryka odzyskuje wiarę w fundusze mieszane. A Polska?

W pierwszych 4 miesiącach tego roku do funduszy zrównoważonych Capital i Invesco napłynęło 35,2 mld USD - najwięcej w historii.

Fundusze zrównoważone to - przypomnijmy - podmioty inwestujące zarówno w akcje jak i obligacje.

Czy podobny trend można zaobserwować w Polsce?

Z danych Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami wynika, że jest co prawda spowolnienie tempa odpływu środków od tego rodzaju produktów, ale nie ma żadnych rekordowych napływów:

Saldo wpłat i wypłat do funduszy mieszanych (mln zł)
sty-12 -108 sty-13 -99
lut-12 -82 lut-13 -72
mar-12 -116 mar-13 -51
kwi-12 -118 kwi-13 -86
Żródło: IZFA


Rekordowe wpłaty do tego rodzaju funduszy zanotowano w czerwcu i lipcu 2007 r. (ponad 1 mld zł). Podobnie było w USA.
Od tamtego czasu polskie fundusze zrównoważone nie odzyskały wigoru i zaufania polskich inwestorów.

To one były najbardziej poszkodowane w "czarnym styczniu" 2008 r. Saldo dla tej kategorii wyniosło wtedy -8 mld zł, dla całego rynku funduszy -11 mld zł.

Powiedzmy sobie szczerze: średnia roczna opłata za zarządzanie dla grupy polskich funduszy zarównoważonych 3,23 proc. (wg Analizy Online) i maksymalne opłaty dochodzące do 5 proc. nie zachęcają do powrotu do tego produktu.

Aczkolwiek zapewne trend w którym wypłaty przewyższają wpłaty zapewne niedługo się skończy. 
Być może warto go obserwować. Być może gdy saldo zacznie dobijać do 1 mld zł będzie to oznaczało że znajdujemy się gdzieś w okolicach szczytu hossy... 





czwartek, 23 maja 2013

Prasa sobie a giełdy sobie... po raz kolejny

Po raz kolejny w historii mediów doszło do wydarzenia które świadczy o tym, że warto je traktować jako antywskaźnik.
Dziś na portalu Stooq a może i na innych (nie mam czasu sprawdzać) pojawił się tekst autorstwa analityka znanej firmy pośrednictwa finansowego zachwalający wyniki funduszy akcji japońskich.
A tymczasem w Japonii indeks Nikkei zanurkował o ponad 7 proc....



Może gdy czołowe polskie tytuły ekonomiczne zaczną naśmiewać się z Eurogeddonu prof. Rybińskiego warto będzie ustawić się na spadki WIG20?






poniedziałek, 20 maja 2013

Taleb bis: 6 porad jak zadbać o swój portfel inwestycyjny

I kolejny wpis w którym cytujemy Taleba. Ostatnio wystąpił on podczas corocznej konferencji organizowanej przez amerykańską Investment Management Consultants Association. Przedstawił w trakcie swojego wystąpienia 6 porad w jaki sposób odpowiednio dobierać spółki do portfela akcyjnego oraz jak dbać o jego skład:

1. Co cię nie zabije, to cię wzmocni: Taleb zwraca uwagę, że dobre firmy wykorzystują ciężkie czasy do rozwoju. "Gdy nadchodzi porywisty wiatr, budujesz młyn. Inwestujcie w spółki, które to rozumieją".

2. Nie bać się ryzykantów: dobre biznesy nie boją się ryzyka, ale bardzo dobre biznesy wychodzą wtedy, gdy ryzyko niepowodzenia jest spore. Przykładem wg Taleba są firmy farmaceutyczne, które nowe produkty tworzą na drodze - kosztownej nieraz - metody prób i błędów.

3. Czas działa na korzyść firmy: " Religia przetrwała 3000 lat, ma duże szanse na kolejne 3000. Książka ma 100 lat, prawdopodobnie przetrwa kolejne 100. Firma działa 20 lat, prawdopodobnie będzie funkcjonować kolejne 20 jeśli tylko będzie robić to, w czym jest dobra." Warto więc dobierać do portfela firmy z historią i tradycją.

4. Naprawianie poprzez eliminację: nikt nie ma szklanej kuli, nie sposób dobrać idealnie spółki do portfela na samym początku. Trzeba obserwować co się z nimi dzieje i eliminować te które spisują się słabo.

5. 20-80: idealny portfel Pareto-Taleba czyli 20 proc. aktywów zero-ryzykownych i 80 proc. o wysokim ryzyku. 

6.  Zarządzający musi nadstawić karku: Taleb uważa, że zarządzający i doradcy inwestycyjni powinni inwestować w te same aktywa, w które inwestują ich klienci. Przypomina zdrową zasadę z kodeksu Hammurabiego: "jeśli dom zawali się i zginie przez to jego właściciel, należy  skazać na śmierć architekta". Tylko takie rozwiązanie gwarantuje że zarządzający/doradcy zapewnią najwyższą jakość usług.



niedziela, 12 maja 2013

Portfele menedżerów rosną mimo spadku wycen firm

Ostatnio wpadło mi w ręce wydawnictwo "The World in 2013" szacownego The Economist.
Moją uwagę przykuł felieton Nassima Nicolasa Taleba.

Taleb - amerykański filozof i matematyk libańskiego pochodzenia - jest autorem książki "The Black Swan", czyli "Czarny Łabędź", uznanej za jedną z 10 najważniejszych pozycji wydanych po II Wojnie Światowej. Jest to określenie zjawiska niezwykle rzadkiego i niezwykle niszczącego (szkodliwego). Taleb tą niezwykle erudycyjną książką uzyskał status eksperta od kwestii szczęścia, przypadku, rachunku prawdopodobieństwa i zarządzania ryzykiem.

We wspomnianym felietonie Taleb wyjawia swoje 4 wielkie życzenia na rok 2013, które warto tu przedstawić:
1. Wprowadzenie ograniczeń płacowych w instytucjach typu "too big to fail" po bail-oucie. Ma to spowodować, że wiele instytucji będzie unikać stawania się zbyt dużymi.
2. Ograniczenie zarobków osób pełniących funkcje publiczne. Ma to sprawić, że na stanowiskach opłacanych z budżetów państw będą pracować tylko ludzie rzeczywiście zainteresowani służbą społeczeństwu.
3. Menedżerowie - uważa Taleb - powinni współuczestniczyć w stratach ponoszonych przez kierowane przez nich firmy. Tymczasem jest odwrotnie. Taleb przywołuje pewien niezwykle interesujący fakt, który tak naprawdę jest clou tegoż wpisu: w ciągu ostatnich 12 lat inwestorzy działający na giełdach w USA stracili około 2 trylionów USD, a tymczasem menedżerowie zarobili około 400 mld USD.
4. Taleb postuluje również wprowadzenie zakazu używania metody zarządzania ryzykiem zwanej "value-at-risk", a namiętnie stosowanej w wielkich bankach.

Można się zgadzać lub nie z sensownością propozycji Taleba, ale jednemu nie można zaprzeczyć: z systemem wynagradzania menedżerów coś jest nie tak. Menedżer to wynajęty przez właścicieli przedsiębiorstwa specjalista, który ma sprawić, by firma przynosiła przyzwoity zwrot na kapitale i by jej wartość rosła. Nie powinna mieć więc miejsca sytuacja w której właściciele firm ponieśli potężne straty, a wynajęci specjaliści (robotnicy!) mają potężne zyski.

Tylko czy państwo powinno martwić się tym, że właściciele firmy X nie potrafią odpowiednio wynagradzać (karać) zatrudnianych pracowników? Być może Talebowi chodziło tylko o przedsiębiorstwa państwowe - niestety w felietonie nie sprecyzował tej kwestii - a w takim przypadku byłoby to jak najbardziej logiczne.

Oczywiście do przemyślenia w tej materii jest wiele innych kwestii, np. czy aby nie jest tak że jedyną sprawiedliwą (i jakże efektywną) formą wynagrodzenia menedżerów są akcje firmy którą kierują?






czwartek, 9 maja 2013

Megazyski są na małych rynkach - popatrzmy na Mongolię

Taka stara prawda którą można streścić w słowach "co duże to raczej już nie urośnie, to co małe ma szanse na dynamiczny rozwój" znajduje potwierdzenie również w odniesieniu do giełd.

Po przeczytaniu ciekawostki dotyczącej Mongolii - Economist Intelligence Unit uważa że w 2013 r. będzie ona jedną z najszybciej rosnących gospodarek (+13,5 proc.) - zainteresowałem się tym w jakim punkcie jest tamtejsza giełda.

Okazuje się że rośnie jak na drożdżach co można zobaczyć tutaj.
Rośnie, co logiczne, równolegle do całej gospodarki (poniżej tempo wzrostu PKB Mongolii w ostatnich latach, źródło World Bank):

2011 był rekordowy nie tylko w realnej gospodarce, ale i na giełdzie mongolskiej, która wtedy zanotowała historyczny szczyt:
Źródło: Bloomberg

Zapewne ci, którzy mają wytrawne oko zauważą, że wzrosty jakie miały miejsce na mongolskiej giełdzie w 2010 i 2011 r. były niezwykle dynamiczne.
I mają rację: w 2010 r. Mongolian Stock Exchange urosła o 121 proc. i był to najlepszy wynik na świecie, a w 2011 r. poszła w górę o 57,8 proc. i dała się wyprzedzić tylko Venezuela Caracas Stock Exchange.

Mongolia ma dosyć duże złoża surowców naturalnych i niesamowicie dobrą pozycję geograficzną (graniczy z Chinami). To wróży jej (i firmom notowanym na MSE) dobrobyt. A więc i pobicie giełdowego szczytu z 2011 r. nie powinno być trudne...
Jak można zarabiać na wzrostach cen papierów notowanych na parkiecie w Ułan Bator?
Od niedawna można kupić jednostki funduszu ETF firmy Global X (która wprowadziła go na rynek w kwietniu br. i wyprzedziła tym samym słynnych konkurentów z Van Eck).
Dostęp do notowanych na giełdach w USA ETFów można uzyskać poprzez niektóre polskie biura i domy maklerskie otwierając rachunek zagraniczny. By to się opłacało (i by maklerzy chcieli się tego podjąć) trzeba mieć minimum 50 tys. zł (najlepiej więcej niż 100 tys.).